Suwaczek z babyboom.pl

sobota, 19 listopada 2016

Niedługo 2 latka Motylka...

Witajcie Moje Drogie...

Dawno nie pisałam, myślałam sobie, że "przecież nikt mnie i tak nie czyta..".
Dopiero kilka dni temu po mailu jednej z Was.. postanowiłam się odezwać.

U nas właściwie wszystko w porządku.
Amelka rośnie, w marcu stanie się 2latką.. jak ten czas zleciał to nawet nie wiem.!
Apropo Motylka.. właśnie biega po salonie ze swoją wiertarką..
Zmieniła się bardzo, dużo mówi, jeszcze po swojemu, potrafi się gniewać, ale też często robi na złość. ;) to po mnie!
Kocham, gdy podchodzi i tuli się sama do mnie.. albo, gdy sama daje mi SOCZYSTE buziaczki.. bo wciąż się slini jeszcze, kiedy ma cykusia.
Nadal czekamy na trójki, już widoczne jednak jeszcze rosną.
Amelka uwielbia inne dzieci, szczególnie małego synka Krzyśka siostry, któremu sama chce konieczne dawać smoczka.. 

Zastanawiamy się, ale jednak było dużo spięć między nami i musimy odbudować troszkę niektóre drobne relacje. ;) bo przecież chcemy, aby było lepiej. 

Wciąż spieramy się między sobą o dziecko. Ja bym chciała dziewczynkę, a mąż chłopczyka.
Ajj.. chyba nie dojdziemy do porozumienia.. :)
W domu mieszkamy już troszkę, bo od kwietnia. Przyzwyczajam się do owadów, których tutaj zdecydowanie więcej, do myszek, jaszczurek.. są jak oswojone.
A ostatnio mamy plage kotów od sąsiadów, bo mają małe i spodobało im się nasze podwórko. 

Mąż ogólnie dba o mnie jak nigdy..
Kupuje kwiaty bez okazji, zmienił się bardzo póki co na samo dobre, wszystko robi razem ze mną.
Dziś zostawiamy Małą u moich rodziców, bo jutro oboje mamy dniówki i jedziemy do kina, restauracji, na zakupy we dwoje..
Taki nasz czas.

W domu dużo zrobione, a w przyszłym roku duża łazienka jak finansowo damy radę.
Centralne ogrzewanie jest, a to najważniejsze.
Po prostu żyjemy.

Nowa praca nie jest już taka nowa. Menedżer czasem dużo wymaga, ale w końcu jest właśnie od tego.
Koleżanki są w porządku, jedna bardziej w porządku, taka bardziej bliska! :)
Do grudnia jestem na pierwszej umowie, a dalej.. zobaczymy.

Praca psychicznie bardziej ciężka, bo trzeba 12 godzin miec milion rzeczy w niej, o których trzeba pamiętać, ale poza tym fizycznie odpoczywam i nie wracam zmęczona jak kiedyś do domu.
Amelki chrzestny spodziewa się syna, będzie w styczniu, więc lada chwila. Amelka znowu będzie mieć kolejnego kuzyna, a może niedługo swoje rodzeństwo? Ale na spokojnie...

W miarę możliwości postaram się wrócić. Muszę tylko swój laptopik naprawić w końcu, bo pisać z telefonu ciężko tak.. ;)


Pozdrawiamy!














sobota, 1 października 2016

Słów kilka od Nas..

Ciągły brak czasu.. myślę, że większa połowa wie, co to znaczy, szczególnie wtedy, gdy w domu maluszki.. albo i jeden ;)

Jak wiecie zmieniłam pracę, stałam się inną osobą, co sama zauważam i nie tylko, bo również osoby z mojego otoczenia. Wypoczęta, zadbana, uśmiechnięta, chętna na wypad na imprezkę, do znajomych, na spacer z dzieckiem.. a nie tak jak wcześniej, że po powrocie z pracy chciałam lulu, a później myślami byłam na kolejnej morderczej zmianie w pracy, bo bałam się, że w końcu nie dam rady i zastanawiałam się, co mnie tak czeka tym razem. Dziś jest inaczej.. w końcu, po czterech latach zaryzykowałam. 
Mam umowę na czas określony, na razie próbną. 
Co prawda kierownik i menadżer wymagają i jest sporo pracy, ale przy biurku głównie, przy komputerze, pracy papierkowej.. a nie wycieńczającej fizycznie i psychicznie jak poprzednio. 
Ostatecznie z byłą kierowniczką poszarpałam się jeszcze słownie o pieniądze, najpierw zamiast do ostatniego dnia umowy to wypłaciła mi 7 dni później tj. 10 dnia września, zamiast 3 zgodnie z końcem umowy, a jeszcze dostałam samą wypłatę! Halo, a gdzie moje pieniądze za urlopy? !?!
Zadzwoniłam, zapłaciła mi jedynie marne 50 zł za dniówkę z urlopu, a zgodnie z przepisami wyszło mi trochęę więcej! 
Stwierdziłam, że telefon nic nie da, więc napisałam mail na służbową pocztę, z informacjami ile mi wypłaciła, że nie zgadzam się z taką sumą, bo zgodnie z prawem wychodzi mi tyle i tyle, za tyle i tyle dni. 
Chciała mnie przerobic na 500 zł...
Dla kogoś to może mało, ale dla mnie bardzo dużo, bo to moje pieniądze!
Pożegnałyśmy się nie bardzo, a szkoda, bo jednak była jako osoba w porządku, na koniec wyszło szydło z worka. 
W nowej pracy mam płacone za nocne godziny, jasno określono, że należy mi się więcej urlopu ze względu na studia i dwa lata pracy. Po prostu bez porównania... 
W pracy koleżanki bardzo ok, przynajmniej na tą chwilę. 
Kierownik, który również pracuje wśród nas.. a taki o .. też ok jak na kierownika :) 
Menadżer ma zazwyczaj gorzkie żale, ale ogólnie da się z nim życ, czasem pewnie trzeba będzie się nasłuchac, ale kurde.. przecież taka rola menadżera.. ;)

W małżeństwie naszym średnio i wcale nie zamierzam nic ukrywac, ciągłe kłótnie, a raczej ostra wymiana zdań.. chyba oboje jesteśmy tym coraz bardziej zmęczeni, bo mimo chęci przez dłuższy czas po pewnym incydencie (pisałam kiedyś) nie jesteśmy w stanie dojśc do porozumienia. 
Poza tym od kiedy zmieniłam pracę schudłam, zaczęłam dbac o siebie, a pracuję tu z facetami i mąż stał się zazdrosny.. to jeszcze bardziej sprawia, że więcej ostrych słów kierujemy w nasza stronę, chociaż wcale tego nie chcę, ale się nie da. 
W poprzedniej mężczyzn nie było. 

A ja w tym wszystkim.. coraz mniej się przejmuję, bo bardzo psychicznie męczyłam się myśląc o awanturach, ciągle złym mężu, jego fochach.. wyluzowałam, co ma byc to będzie, bo inaczej chyba bym zwariowała. 
I to nie jest tak, że nie walczyłam. Bo walczyłam przez całe nasze małżeństwo. 
Dużo zmieniło się u nas po stracie Zosieńki, po moim wypadku, a mimo tylu złych chwil byliśmy razem, ale to już nie było nigdy to, co na początku. 
Z biegiem lat pozmieniało się wiele.. była chwila, gdy pojawiła się mała, gdy staraliśmy się o nią, kiedy było dobrze, ale to minęło szybko i od sporego czasu jest jak wcześniej. 
Dlatego poczekam, ale czuję, że może się to różnie zakończyc. 
Oboje myślimy tu o dobrze malutkiej, chcielibyśmy aby miała całą rodzinę, tylko czy warto? Czy jest sens? 
Czas pokaże. 

Amelka ma się dobrze, jest zdrowa, śliczna, rośnie, rozrabia, łobuzuje ile się da, polubiła misie, z jadka zrobiła się niejadkiem.. woła mama, baba, tata, dziadzia, teti (na psa Beti), siooo (na muchy), pippa (na pipke, albo świnkę Peppe), fuuu (na fujkę kiedy zrobi).. inne słowa też ale są mniej lub więcej zrozumiałe, a dzisiaj wpadłam na chwilę i robi się coraz dłuższy wpis. 
Amelka to moje oczko w głowie, największy skarb i sens życia, myślę też, że i dla niego jest tym samym co dla mnie.. :) a to najważniejsze. 

Dom doprowadziliśmy powoli do ładu.. mieszkamy i w sumie wszystkim chyba dobrze nam tutaj. 
Szkoda tylko, że między nami dwojgiem tak jakoś już pusto. 
Ale takie jest życie...

Jeszcze my...

 

 

wtorek, 30 sierpnia 2016

Jak ten czas biegnie... Półtora roku minęło...

Zdecydowanie za szybko ucieka nam ten bezwzględny czas.. Powinien płynąć wolno, a nie tak jak to jest ;)
Przestałam być aktywną bloggerką, liczę jednak na zrozumienie, a tym samym rozumiem osoby, którym też brakuje na to czasu. 

Bardzo brakuje mi bycia na bieżąco, jednak wiadomo jak to w życiu, że są sprawy ważne i ważniejsze!
W moim/naszym życiu trochę zmian jak wiecie, trochę się działo i dlaczego się wyciszyliśmy.. 

Ale może po kolei.
Amelka urosła, jest słodką, uroczą dziewczynką z niezłym charakterkiem, temperamentem i uporem, potrafi pokazać różki, ale normalnie jest jak aniołek. :)
We wrześniu stuknie półtora roku Małej..
Nawet nie mam pojęcia, kiedy to zleciało. Dopiero chwilę temu była taka maleńka!
Przez czas, w którym nas nie było sporo się nauczyła.
Ulubione słowo to "Tata" :), czasem "Baba", słychać też "Da!", co oznacza Daj,
"Ni ma" - nie ma,
"Baaaa!" - gdy coś spadnie, albo ktoś coś rzuci itp,
"Śśś" czy jakoś podobnie, gdy widzi muchę, żeby odgonić z gestem rączki ;)
Odpowiada, gdy pytam o to czy zrobiła "Fujkę" czyt. kupkę. ;)
Sama potrafi pójść i wyrzucić pampersa do kosza, po czym zamyka szafkę i wytrzepuje rączki,
Woła "am!", potrafi gestem ręki przywołać psy, które ją uwielbiają, a na Beti woła "Teeeti" :)
Nie wiem czy wszystko, pewnie połowy nie zapisałam.
Najważniejsze, że chociaż część udało mi się.
Ogólnie to jestem najszczęśliwsza na świecie, że mogę być mamą takiej wyjątkowej córeczki, jedynej i ukochanej!
Zapisałam Amelkę do państwowego żłobka, który jest jeden, ale nie wiem czy coś z tego będzie.
Jest też jakas Pani Gosia w naszej wiosce mająca swoje dzieci, która opiekuje się ponoć dziećmi, zna ją kilkoro znajomych osób i chyba bardziej by nam pasowała. Ale zobaczymy.

Trochę o mężu..
Czuje się dobrze, skończył chorobowe, jest na dwutygodniowym tacierzyńskim. Nie ma chwili oddechu, bo remont nadal niestety trwa, ciągle coś tobi, przez co są awantury, których się nie uniknie. Na szczęście najgorsze za nami!
Po Boreliozie ani śladu, ale czas pokaże.

Moja praca..
Po powrocie z urlopu macierzyńskiego jest już trzeci miesiąc, zmieniło się bardzo dużo przez czas, w którym mnie nie było, bo pracy przybyło drugie tyle, albo więcej, a  pracowników wciąż za mało.
Idąc do pracy łza kręciła się czasem w oku z przerażenia przed tym, co mnie czeka, a to samo miały koleżanki, bo to co jest to ponad siły Wszystkich. Na jedną pracy przypadało tyle, co na cztery, albo więcej! Po pracy powrót do domu na czworaka, ze zmęczenia, wycięczenia. Jak w jakimś koszmarze.
Zaczęłam rozsyłać Cv, jedno wysłałam w zawodzie, drugie na recepcję. Po dwóch dniach zadzwonił telefon, że zapraszają na rozmowę na recepcję.. pojechałam.
Właścicielka powiedziała, że zaprasza na dzień próbny, że jeszcze menadżer musi mnie poznać itd.
Po dniu próbnym ja powiedziałam, że mnie pasuje bardzo, właścicielka też była na tak, kierownik recepcji też, jeszcze menadżer mnie nie poznał, powiedzieli tylko, że dadzą znać i tyle.
Kolejnego dnia zadzwonił Menadżer, przeprowadził rozmowę przez telefon, ostatecznie pogratulował i powitał na pokładzie.
Praca tylko na recepcji, taka jaka powinna być, obiekt ze strefą Medical, SPA & Wellness, mający **** gwiazdki. Pełna profesja. 

W starej pracy złożyłam wypowiedzenie z okresem dwutygodniowym, nowa praca jest ok, taka jak powinna, dopiero zaczynam jednak myślę, że będzie dobrze, a jako jedyna dostałam od razu zamiast próbnej umowy na 3 miesiące taką na rok, na cały etat, na czas określony. Myślę, że to duże wyróżnienie, a chętnych też było bardzo wielu. :)

Jestem teraz inną osobą, wypoczywam, żyję i cgce mi się wszystkiego ! :)

Dom..
Centralne ogrzewanie jest, łazienka niedługo będzie gotowa, salon też jeszcze chwila.
Reszta domu też jeszcze chwila.
Myślę, że wszystko wkrótce ogarniemy.
Uciekam. Cieszę się, że coś napisałam.

Tutaj Melaszka z ukochaną Esią, wychowują się od "szczeniaczka" razem, hehe.. 

Odpust u dziadka...

Ukochana książeczka OnoMaTo.. (jedna z nich)..




Piaskownica od taty.. :D
Moje największe szczęście, spełnione marzenie, dar od Boga... <3

Wkraczamy w etap pt. "Co mama, to i ja!" ;)



niedziela, 31 lipca 2016

Wieści od nas.. remont, choroba męża i cały sajgon...

Dawno nie pisałam.
Wszystko przez to, że ostatnimi czasy wiele się u nas wydarzyło, a jeszcze trochę nas czeka.
Postaram się szybko i krótko opisać po kolei, co i jak..
Na początku zacznę od Ameluni, która ma się dobrze, a teraz w sierpniu 17 miesięcy będzie  skończone! :)
Jest słodką, niesamowitą, mądrą dziewczynką, która uwielbia swojego "tatuu" :)
Przez ostatni czas bardzo się do siebie przywiązali, bo są bardzo często razem.
Mąż jest teraz w domu i ma bardzo dużo czasu dla Motylka.
ObiecUję wkrótce dodać osobny post o Amelci, a teraz napiszę dlaczego ten mój mąż ma tyle czasu.













Więc zaczęło się od tego, że zauważył na kolanie po wewnętrznej stronie rumień, powiększał się, więc wyłoniłam go do lekarza, dostał antybiotyk, za krótko! I zrobił badania. Jak to w naszej służbie zdrowia wszystko powolutku, po miesiącu coraz gorzej się czuł, osłabienie, katar jak woda z nosa, ból stawów i inne objawy, które jak się okazuje prowadzą do Zapalenia opon..
Po odebraniu wyników POZYTYWNYCH termin dali za kolejny miesiąc.
Przerażona doszłam do kontaktu z Dr od chorób zakaźnych, umówiłam męża na drugi dzień prywatnie i pojechaliśmy, kolejnego był na oddziale zakaźnym.
Dostał silny antybiotyk, w zastrzykach, po dwóch tygodniach wrócił do domu z kolejnymi dawkami antybiotyku, który nie dawno skończył brać. Jest poprawa , ale nie wiadomo czy nie wróci choroba za jakiś czas znów, bo tego nigdy nie wiadomo.
Dlatego polecam robić badania po każdym ukąszeniu przez kleszcza.
Mąż miał boreliozę, która jak wiadomo jest cichym zabójcą, gdy nie leczona siedzi w nas czasem latami.
Dzisiaj jest dobrze, ale nie wiadomo czy to koniec.


Poza tym pod koniec tygodnia wchodzą robić centralne ogrzewanie, w środę przyjedzie piec z podajnikiem i wszystkie inne części. A od jakichś dwóch tygodni trwa remont i przygotowania do centralnego, rozkopane podwórko, brak łazienki na piętrze, bo po centralnym wchodzi fachowiec do płytek, salon na wykończeniu już, w garażu dwumetrowy dół pod rury do centralnego ogrzewania. W całym domu syf i kurz. A w tym my, Amelka i pies.. i Spuszczele - szkodniki drewna, które są wstrętne, paskudne i niszczą nam drewno. Czeka nas wojna z nimi. Impregnat owadobójczy do drewna już jest. Zobaczymy.


Tak czy inaczej w międzyczasie próbuję znaleźć czas na życie, a muszę mieć czas na pracę, chociaż teraz mam 3 dzień urlopu, dopiero idę w czwartek na noc. Chociaż tyle.
Najważniejsze, że jesteśmy razem i wspieramy się, chociaż czasem różnie to bywa.


Rano czeka nas w końcu wizyta u fotografa, zdjęcia do dowodu osobistego, prawa jazdy, no i przemeldowanie. 

Dlatego uciekam spać. 
Odezwę się wkrótce! :)

środa, 6 lipca 2016

Meldujemy się

Zbieram się od dłuższego czasu, aby coś tutaj napisać, dzisiaj jestem z relacją jednak na bardzo krótko.

Potwierdzam, że u nas w zasadzie bez większych zmian, wszystko dobrze, poza małymi czasem kłótniami, jak to w małżeństwie.

Ciężko pracuję, choć jest nas na razie więcej, to jednak wiele się nie zmienia. Dzisiaj właśnie obecnie jestem w pracy do 7 rano ( teraz mamy 4:30 i zaraz zabieram się za pracę).

Amelka ma się całkiem dobrze, na razie zdrowa i nie zapowiada się nic, ale kto wie co czai się za rogiem.
Kilka dni temu Amelka stała się starszą siostrą cioteczną, ma brata Kacperka, wybieramy się do niego z odwiedzinami w najbliższym czasie.
Sama dziewczyna co dzień to coraz więcej potrafi, widać jak rośnie i zmienia się. Jest niesamowicie wysoka (jak mama!). Lubi dokuczać tacie i dziadzi, czasem też Betusi, bo z mamą to są buziaczki, przytulanki, choć i mnie czasem doprowadzi to nasze szczęście do złości... :)
Mała umie już wiele słówek, rozumie doskonale wszystko, co się do niej mówi, przynosi to, co powiem, ale jednak nie zawsze grzecznie odchodzi z terenów, w których jest niebezpiecznie (gniazdko, tv, kuchenka gazowa), czasem skuteczniejsze staje się odprowadzenie małej od danej rzeczy np. na dywan do zabawek, niż prośby, albo krzyki "Amelko odejdź! Nie wolno!" :)





Tak czy inaczej Córeczka jest cudowna, niesamowita, wyjątkowa i kochamy ją z całych sił!
Żal mi jedynie tego czasu, który spędzam w pracy, bo wiem doskonale jak wiele nowych umiejętności małej umyka mi niepostrzeżenie i nie będę miała możliwości, aby przy tym być.

30 lipca rozpoczynamy remont, będzie zakładane centralne, a co za tym idzie nasza wyprowadzka do moich rodziców ( moja i Motylka), bo nie będzie łazienek na czas remontu, a wszystko inne zafoliowane, co by nie zostało zbytnio zabrudzone.
Wszystko dogadane, ustalone, także pozostaje czekać do 30 lipca (mnie pozostaje), bo mąż musi jeszcze zerwać w łazienkach płytki, wykopać kilkumetrowy dół 50cm/50cm przez podwórko i kilka innych czynności wykonać. Da radę, bo wyjścia nie ma.

Zabieram się, chciałam tylko wspomnieć, że u nas dobrze.
Czas przecieka przez palce, ciągle tylko praca, dom, praca, dom i tak w kółko.
Odezwę się za jakiś czas.









niedziela, 19 czerwca 2016

Jesteśmy, My

Jest późna noc, gdzieś w oddali błyska się i grzmi, wieje wiatr, pada deszcz. Wszyscy śpią, brakuje tylko dwóch gości, którzy powinni dojechać niedługo. Czekam.
Rozmyślam w chwili wolnej od pracy, odpoczywam, jestem wyczerpana jak bateria mojego telefonu, która krzyczy, że zaraz się wyłączy telefon. Nie wiem jak wytrzymam do rana, bo czuję się bardzo źle, ale muszę, nic nie zrobię, a jeszcze recepcja do umycia, przygotowanie śniadania dla gości hotelowych, umycie zmywarki.
Wszystko przez wczorajsze wesele przyjaciół, wróciliśmy do domu o 6!
Było super, wybawiłam się, ale za to dzisiaj jest strasznie :)
Smutno mi, że tak mało czasu mam ostatnio dla Amelii, jednak bardzo brakuje mi czasu we dwie, kiedy to mogłam planować wszystko jak tylko chciałam. Teraz wszystko przyporządkowane jest pracy, ale co zrobić, mus to mus.
Na szczęście może teraz w lipcu uda nam się z kredytem na centralne ogrzewanie i może remont łazienki, potrzebne do tego zaświadczenie o zarobkach z mojej pracy, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem będzie centralne, a ja będę szukać pracy w zawodzie.
Wróciłam przecież w tym miesiącu, ale już wiem, że jednak jest bardzo ciężko, bez porównania z tym jak było przed urlopem macierzyńskim. Jest strasznie, cała załoga jest przemęczona, ledwo dajemy radę, odeszły dwie dziewczyny, mamy dodatkowe zmiany.
Trzeba pracować bardzo ciężko fizycznie, mieć mnóstwo rzeczy na głowie, a na dłuższą metę przy małym dziecku to nie jest praca. Chodzę przemęczona, a do pracy chodzę wystraszona przed tym, co mnie tak czeka.
Teraz i tak było dobrze, bo mąż miał urlop, jednak kończy się to, co dobre i cóż.
Ogród zaniedbałam, bo nie mam sił na niego, brakuje mi czasu. 
Tak nie może przecież być.
Najbardziej cieszę się jednak z tego, że układa nam się, doszliśmy do porozumienia z mężem, dawno tak nie było.
Cieszy mnie również fakt, że Amelka z tatą przyzwyczaili się już do siebie i super sobie radzą.
Ten miesiąc to był zdecydowanie ich czas :)
Piszę i czuję jak kiepsko się czuje.
Zastanawiam się jak pokonać te 13 km drogi do domu rano..
Poniedziałek spędzam w domu z córeczką, muszę nadrobić zaległości ;)
Jest niesamowita..
Zostawiam zdjęcia i znikam, rozpętała się burza na całego, aż światła zgasły na chwilę.. grrr..
Jeszcze coś strzeliło strasznie, nie wiem co, na szczęście za godzinę zrobi się widno. 

Zdjęcia...

Amelunia na ślubie..


 Amelunia operuje pilotem..

 MamaMotylka w drodze na ślub znajomych..

Moje szczęście największe..

Prezent ślubny, a raczej drobny dodatek do prezentu..

Pudełeczko, które na pewno się przyda!
A w nim..
Cukierki, wódka, smoczek, lotek, pieniążki, świeczki i prezerwatywy, widać niżej.. :)


czwartek, 9 czerwca 2016

Praca, dom i inne obowiązki

Pierwszego dnia przed wyjściem do pracy miałam łzy w oczach, nie płakałam.
Ufam mężowi i tym razem też się nie zawiodłam, bo jest super tatą pełną gębą,  opiekuje się cudownie Motyleczkiem, są kąpiele, przewijanie, zabawy. Nie spodziewałam się, że pójdzie Tak dobrze. :)
Amelunia nauczyła się szybko, że jest z tatą. Cieszę się bardzo!

Pierwszego dnia po powrocie z pracy przeniosłam malutką na piętro do łóżeczka z salonu, kiedy wzięłam ją na ręce śpiącą otworzyła oczka, uśmiechnęła się i zamknęła, po czym zrobiła to samo, a mnie aż łezka zakręciła się w oku :)

Kolejne dni również minęły spokojnie. Raz tylko mąż pisał smsa "Czy Amelka może chodzić po pokoju boso??" ;)

A ogólnie wszystko w porządku.
Praca bardzo mnie męczy, szczególnie nocki, których w tym miesiącu mam 8, dniówki 4, a dwie między zmiany. :)
Grafik się unormował, jest dobrze.
Jednak po powrocie z pracy śpię zazwyczaj dwie godziny, później z Amelką w trakcie dnia około 2 godzin. To wszystko. Jest bardzo ciężko chwilami, najgorzej drażni mnie mąż mówiąc, że "przecież w pracy nic nie robię".
Ehh.. chłopu nic się nie dogodzi.

Dzisiaj czuję się wypoczęta, prawie cztery wolne dni, to co lubię. W piątek nocka w pracy. I tak lecą dni.
Trochę trzeba posprzątać, ogarnąć to, co mogę i tyle.
Amelunia ma się dobrze, wciąż nie choruje, co nas cieszy. Oby tylko tak dalej. Jest niesamowita, pełna energii, radosna, a rośnie tak szybko.. co dzień to nowe umiejętności :)
Ostatnio nauczyła się sama siadać na wszystko.. siada na zabawkę grającą kostkę, na wózek dla lali, na autko, na piłkę i najważniejsze na nocnik!
A wczoraj było pierwsze si na nocnik, po długim czasie, a kupiliśmy wczoraj nowy, bo melodia po siku jest be!:) kupiliśmy klasyczny żółty z Puchatkiem :)
Mała woła już za nami pięknie "mama, tata!", a nawet mówi "Nie!", kiedy czegoś nie chce. ;)
Ząbki cały czas idą, początkowo myślałam, że już piątki, ale to czwórki idą, na dole i u góry.
Góra 6 ząbków (jedynki, dwójki, czwórki), a w drodze jeszcze trójki,
Dół 4 ząbki (jedynki i czwórki) :)

Kiedy weźmiemy kredyt na centralne ogrzewanie będę szukać pracy w swoim zawodzie. Tak będzie lepiej, będę pracować przede wszystkim po 8 godzin, a nie 12! :)

Piszę po trochu cały dzień, czas kończyć.
Podsumowując Amelunia ma się dobrze, my z mężem jak zwykle jak pies z kotem ;) zaczynam się przyzwyczajać :)
Ostatecznie zostawiam zdjęcia ogrodu. Jest pięknie! Cudownie! <3















Do następnego !