Suwaczek z babyboom.pl

wtorek, 31 maja 2016

Powrót do pracy

Niestety wszystko, co dobre szybko się kończy. Już jutro wracam do pracy, wcale nie mam ochoty, ale centralne ogrzewanie czeka na nas i zbliża się wielkimi krokami, więc trzeba coś zarabiać.
Wracam na etat, chociaż początkowo szefowa nie miała go i planowane było, że wrócę na wychowawczy urlop i będę pracować. Tak mnie kręciła, lecz gdybym się nie zgodziła to za miesiąc może otrzymała bym wypowiedzenie.
Tak czy inaczej dziewczyna, która przyszła po mnie do pracy odchodzi na L4 z powodu ciąży i ja wracam normalnie.
Chociaż nie do końca normalnie, bo wcześniej miałam swoją zmianę i koniec, teraz wracam na tzw. Międzyzmianę , czyli pracuję 15 dni w miesiącu około, po 12 godzin.
Niby fajnie, tylko może być, że będę robić w same weekendy, np. Od 10-22,
Albo 16-04 nad ranem.
Albo od 12-24.
Tak się to będzie prezentować. Mało tego będę chodzić wedle potrzeby, czyli godziny poznawać będę z dnia na dzień.
Nic zrobić, nic zaplanować.
Jakby tego wszystkiego było mało jutro Motylek zostaje z tatą, nigdy nie byli sami tyle czasu. Zazwyczaj nie było potrzeby.
Martwię się, choć wydaje mi się, że sobie poradzą. Wszystko muszę im przygotować. Pieluszki, ubrania, obiad, kolację.
Muszą dać sobie radę. To będzie ich czas.
Najważniejsze, że u nas Motylek nie ma problemów z zostawaniem z innymi. Czasem pozostawała pod opieką moich rodziców na noc i zawsze wszystko było dobrze. Mama zawsze mi wszystko mówi.
Tym bardziej teraz jestem spokojna, że nie będzie histerii z powodu moich wyjść do pracy. 



  


Poza tym wszystkim stałam się bardzo nerwowa ostatnio. Wszystko mnie denerwuje, drażni i dużo krzyczę.
Muszę skupić się na rodzinie. Dać spokój złości i odpocząć.
Myślę, że duży wpływ na to ma mój powrót do pracy.
Motylek rośnie pięknie, interesuje ją wszystko dookoła, jest radosna, wesoła, urocza, ale nie bardzo chce jeść. Mam nadzieję, że jest to spowodowane gorącem.
Z jedzeniem parówek, wędliny, chlebka, stałych posiłków radzi sobie już sama.
Uwielbia Piątusie i Danio.
Pod domem główna atrakcja to rwanie mamie kwiatków skalniakowych, gonitwa za Beti, obserwacja ptaszków, a co piękne nasłuchiwanie odgłosów wiejskich zwierząt, które są też w książeczce OnoMaTo, takich jak kura, kogut, krówka, indyk, świnka, gęś, są też psy, koty, różne ptaszki, np. Kukułka, wróble, gołębie, sowa i papugi.
Wszystko interesuje Amelkę i gdy słyszy to potrafi się zatrzymać w biegu i nasłuchiwać tych odgłosów pokazując palcem skąd dobiega dźwięk.
To niesamowite :)
Jest jeszcze takim malutkim słoneczkiem, a już tak pięknie rozumie wszystko dookoła!
Zna już słowa tata, mama, baba, ti (nasza Beti), brum, dej (daj), idee, ne (nie), a moja babcia nauczyła ją zamiast odpowiedzi tak śmiesznie, ale uroczo kłaniać się i kiwać główką na "tak, proszę, dziękuję", wygląda to niesamowicie!
Lubi się do mnie przytulać, kocham to!
Największe wydarzenie ostatnich dni to fakt, że bez problemów sama śpi w łóżeczku, ja obok na łóżku. Nie sprawiło to problemów, czasem jak każde dziecko kręci się, lub zamruczy żeby ją poprawić. Poza tym jest ok.
Wieczorem zasypia w wózku, tak się nauczyła. Śpi już zazwyczaj od 20, a rano wstaje około 7.
Mam nadzieję, że to się już nie zmieni.
Jedyne co mi dokucza to fakt, że zasypia w salonie i nic się nie da robić, bo trzeba ciszej, a pokoje są tylko na piętrze.
Myślałam o elektrycznej niani, jednak wszystko kosztuje.
Achh.. damy radę.
Najważniejsze, że jest akt urodzenia. W końcu jesteśmy rodziną, przeżyliśmy bardzo dużo, jednak miłość jest silna i dajemy radę, cały czas razem.
A teraz kończę, zdam relacje z powrotu do pracy, gdy tylko się ogarnę.
Fajnie, że jesteście z nami, a równocześnie przepraszam, że nie piszę nic u Was. Jednak potrzebuję czasu, wszystkiego dużo się składa na raz.
A jeszcze przed nami wywrót domu do góry nogami, bo centralne ogrzewanie czeka. Ehh..



sobota, 28 maja 2016

Wieści od Motylkowej Mamy

Obiecałam wpis tuż przed powrotem do pracy i jestem.. dopiero dziś, a wszystko przez zbieg wielu okoliczności, które miały wpływ na opóźnienie wpisu.


Najpierw dobra nowina..
27.05.2015 r. - Akt urodzenia!
Dzisiaj udało nam się otrzymać akt urodzenia córeczki, w końcu, po tak wielu telefonach, prośbach. Miesiąc po uprawomocnieniu.
Równy rok i dwa miesiące.
Tyle trwała nasza "walka" o Amelkę.
Udało się.
Koniec.
Koniec, który jest teraz początkiem naszego nowego życia.
Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że w końcu otrzymaliśmy tak ważny dla nas dokument, że teraz prawnie jesteśmy rodzicami Amelii :)


W ostatnią środę dostarczyliśmy również odpis postanowienia sadu do Ośrodka Adopcyjnego. 


Co u nas?
Ja korzystam z ostatnich dni urlopu macierzyńskiego, cieszę się z bycia z córeczką, ale też sprzątam dom, przed powrotem do pracy, bo wrócę na obroty pełne, gdzie nasza norma to 200!
Niestety.
Wracam na między zmiany, gdzie będę pracować po 12 godzin, np. od 10-22
Albo od 15-03 nad ranem.
Grafik w cały świat, Ale liczę na szybką zmianę pracy.
Szukam pracy w zawodzie. Chodzę z CV.
Może wkrótce coś znajdę!


Mąż ciągle ma coś do roboty dookoła domu, albo pracuje, czasem uda nam się spędzić trochę czasu razem.


Motylek rośnie, teraz widzę różnicę, że jest na prawdę wysoką dziewczynką, staje się samodzielna, sama je bułeczki, flipsiki, kromeczki, sama pije z butelki sokuś. Potrafi rzucać się na podłogę, gdy nie pozwalam wejść na kanapę (biega po niej, raz spadła dość groźnie w mgnieniu oka). Dużo mówi po swojemu, czasem wychodzą jej całkiem zabawne pogawędki ;)
Mleko odstawione już dość długo, czasem kaszka Nestle, zamiast tego serkusie, np. Danio, Piątusie, Tutti czasem.
Śpimy teraz od 20 do 7-8 rano. Pięknie.
Dziś też była pierwsza noc bez mamuni w łóżeczku, mamunia obok na łóżku.
Śpimy w pokoiku Amelii, ma tutaj łóżeczko i duże łóżko :)


Taka piękna sobota.. korzystamy, posprzątać się nawet prawie wszystko udało, a teraz odpoczywamy we dwie.
A Motylek korzystał dzisiaj nawet z relaksu w postaci baseniku na tarasie :)


Wieczorem nie bardzo lubiani, ale jednak znajomi..
Kilka zdjęć i odezwę się, gdy będę mogła skupić się i napisać coś sensownego. :)








 Buziaki!


niedziela, 15 maja 2016

Trochę lepszy czas..

W życiu każdego z nas są czasem ciężkie chwile. Przychodzą zupełnie nie spodziewanie, niszcząc przy tym wszystko dookoła.
Taki właśnie okres nastał nie dawno w naszym, a w zasadzie moim życiu.
Z różnych względów pominę ten temat, bo mimo wszystko chcę cieszyć się życiem i moją cudowną córeczką przede wszystkim! :)
Zaznaczę, że na prawdę jest dobrze, lepiej, dużo lepiej.
Wracam, bo bez Was smutno.
Przy okazji przepraszam, że nie odpisałam na maile.
Musiałam wszystko poukładać.
Za dwa tygodnie wracam do pracy. Kończy się wszystko, co dobre.
Po roku w domu mogę śmiało powiedzieć, że chętnie bym siedziała w domu dalej, opiekując się Motylkiem.
Wiem, że będzie mi bardzo ciężko, głównie psychicznie, bo fizycznie pewnie też, ale jest to mniej istotne.
Obawiam się o powrót.
O opiekę nad Motylkiem.
Będziemy się zamieniać, ale będą dni, kiedy będziemy pracować pewnie w tym samym czasie. Wtedy albo moja babcia będzie z Amelką, albo teściowa, jeśli będzie w Polsce.. a jest tylko, co dwa miesiące. Będzie ciężko. 









Obawiam się, że moja, a Amelki prababcia nie da rady być z malutką 12 godzin.
Oprócz tego będę musiała malutką wozić ze sobą do babci przed pracą (15km w jedną stronę).
Dlatego zdecydowaliśmy w razie czego złożyć podanie do żłobka. Bo jest kolejka.  A żłobek państwowy, ale opieka świetna, wszystko super, dzieci 5 na jedną Panią.
Pojedzone, zadbane, wyspane, a Amelka super bawi się z dzieciakami, nie będę cierpieć, że jej źle.
Ale żłobek to będzie ostateczność oczywiście. :)
Amelka urosła, skończyła 14 miesięcy kilka dni temu, jest cudowną córeczką, czasem trochę łobuz z niej, ale żeby tak wszystkie dzieci broiły, było by super.
Wciąż uwielbia książeczki, czasem jedną muszę czytać, później opowiadać kilkakrotnie :)
Podwórko jest z górki, są krawężniki, ale Motylek świetnie sobie radzi, biega czasem jak szalona! :)
Słowa takie jak były, chyba nawet mniej, niż wcześniej.
Od jakiegoś czasu dokazuje, złości się i rzuca na dywan, bądź zabawkami, kiedy jej czegoś nie pozwalamy. Po chwili nerwy mijają.
Pożegnaliśmy się spory czas temu z mlekiem, inaczej jest dziki szał.
Pani doktor stwierdziła, że nie chce to nic na siłę.
Ostatnio wcale nie choruje, czuje się super!
Tylko kilka dni temu dopadła Motylka dolegliwość związana z brzuszkiem, trochę biegunki i wymioty. Przeszło zaraz po leku Nifuroksazyd. Jest już ok! :)
Tak poza tym Motylek jest wysoką dziewczynką, śliczną <3
Waga 10.5 kg :)
Jutro Będę dzwonić do sądu, kiedy i czy wysłano postanowienie sądu o przysposobienie Amelii, chcę odebrać przecież akt urodzenia dziecka w końcu! :)
Odezwę się wkrótce przed pójściem jeszcze do pracy!
Fajnie, że jesteście, dzięki za wsparcie :-)


środa, 4 maja 2016

Nasz Maj.. zdjęcia domku..

Dni płyną bezustannie, przeciekają przez palce nie wiadomo kiedy. Jest rano, wydaje się, że dopiero obudziłam się, a już późna noc i trzeba spać. 
Dzisiaj jesteśmy same z Motylkiem, zaczęłam pisać post, gdy jeszcze smacznie spała, ale dwie godziny były wystarczające, teraz bawi się z Beti. 
Motylek to takie moje malutkie, ogromne szczęście! <3

Miałyśmy wyjść na podwórko, pobawić się, posiedzieć, pochodzić, jednak słonko zasłoniły ciemne chmury, które zawisły nad naszym domem i ledwo się poruszają. 



Ale patrząc na niebo, robiąc zdjęcia, stwierdziłam skromnie, że jakby tu nie było to i tak jest pięknie.. co sądzicie?
Może tak jest, a może to mnie się tak wydaje? Bo może czuję w głębi siebie, że to naprawdę nasze miejsce :-).

Jest Maj, który lubię, a dodatkowo dla mnie to ostatni czas z Amelką we dwie. Od czerwca wracam do pracy, niestety.
Obawiam się jak damy radę głównie jeśli chodzi o opiekę nad malutką. Nie wiem też jak na mnie odbije się to rozstawanie się na 12 godzin.
Znając Motylka będzie trochę tęsknić, ale lubi być z babciami i mężem. Chętnie zostaje.
Ciężko też będzie, gdy będę musiała sama zostawać z Motylkiem, gdy wrócę z pracy np. po nocnej zmianie, na której była spora impreza, a ja sama albo z jedną dziewczyną z pracy i wszystko na głowie, gdzie 12 godzin szybkiego tempa!
Ale trzeba być silnym! Muszę dać radę!



Wszystko dla naszego Motylka! :-)

W domu coraz lepiej, zorganizować udało się wszystko, radzimy sobie coraz lepiej, czujemy się już tak jak w swoim domu, chociaż ja dopiero dzisiaj to odczułam, po wiadomości od Sprzedającego, że otrzymał pieniądze z dofinansowania . Wszystko dobrze, a to najważniejsze! :-)

Obiecałam zdjęcia pokoiku Amelusi...





Nie mieszka w nim jeszcze, a łóżeczko stoi w naszej sypialni, ale to jej pokoik i jej rzeczy w nim, chociaż większość zabawek zamieszkuje w salonie obok tv. :-)

A tym czasem reszta naszego azylu...








I strych, którego prawie nie odwiedzam, raczej mąż tam się gości, bo tam komputer, dokumenty, mnie wystarczające są parter i poddasze.
Strych to garderoba, mini salonik, bo wchodzi się prosto do niego i duuży pokój..





Dodatkowo garaż i łazienki, jedna duża na parterze i mała na piętrze. :-)

Amelka ma się dobrze, zdrowa, trochę dołączają ciągle ząbki, ale poza tym super się rozwija.
Zadziwiające jest to jak super chodzi z górki i pod górkę, bo takie mamy podwórko. :-)
Jest niesamowita <3
Dzisiaj uprawomocniło się postanowienie sądu o przysposobieniu Amelii.
Jestem szczęśliwa, jesteśmy rodziną!
Jeszcze tylko akt urodzenia!








Tak tam u nas na wsi.. po prostu pięknie!

Przepraszam, że zaniedbałam Wasze blogi, czytam często, ale brakuje mi zupełnie czasu, a chcę też maksymalnie wykorzystać czas przed powrotem do pracy!
Uciekam, bo Motylek mój rząda obiadu i nici ze spaceru po obiedzie, zbliża się kolejna seria ciemnych chmur.
Odezwę się wkrótce! :-)


niedziela, 1 maja 2016

Przeprowadzka nie należy do prostych...

Przed przeprowadzką jakoś o tym wszystkim nie myślałam, a jednak..
Wydaje się to wszystko takie proste, bo co tam zapakować graty, przewieźć meble i meblować się na nowo. Fakt niby przyjemnie i fajnie, bo cieszą mnie nowe storczyki, firanki, nowe otoczenie i widoki, cisza i spokój.
Tylko, że gdzieś mimo nerwów, hałasu, dokuczliwej sąsiadki i poczucia, że mieszkanie nie było nasze powstała we mnie tęsknota i choćbym się w życiu nie spodziewała w dniu wyjścia z mieszkania, gdzie wtedy byłam tam przed wywozem mebli ostatni raz zachęciła mi się łza w oku, bo przecież to miejsce, w którym mieszkaliśmy całe 6 lat stało się częścią naszego życia, są tam nasze wspomnienia, pierwsze chwile z Motylkiem, radości, smutki, to był przez praktycznie cały czas trwania naszego małżeństwa nasz dom, nasza oaza.
I dzisiaj pisząc i wspominając żal mi gdzieś jednak i tęskno.
Ale cieszy mnie fakt, że mamy dom, piękne podwórko, a najważniejsze siebie.
Nadal będziemy tutaj tworzyć historię naszego życia, a malutka Amelka tutaj będzie dorastać, zdobywając ciągle to nowe doświadczenia,  a najważniejsze jest to, aby zawsze była szczęśliwa,  uśmiechnięta i czuła, że bardzo ją kochamy! :)

Powoli uczymy się wszystkiego tutaj, odnajdujemy się i z dnia na dzień coraz bardziej czujemy się jak u siebie w domu.
Przecież musi nam być tutaj dobrze, bo gdy wszystko pójdzie zgodnie z planem zestarzejemy się właśnie tutaj.
To tutaj będziemy patrzeć jak nasza córka pójdzie do przedszkola, szkoły, jak będzie dorastać i przeżywać wszystko, co czeka ją w życiu.
Musi być dobrze.. nie, wcale nie musi, jednak mam nadzieję, że będzie dobrze! :)

Zgodnie z planem mamy warzywniak, będzie sałata lodowa, masłowa, marchewka, rzodkiewka, koper, seler, cebulka, ogórki,  pomidory, fasolka szparagowa, bób..
Mamy też jabłonki, gruszkę, malinki, pigwy, agrest ciemny.
Wszystko rośnie póki co, tylko Sonia wykopała trochę fasolki, ale mąż kupił siatkę i ogrodził warzywniak.

W domu też jest trochę pracy, ale dajemy radę z Motylkiem. Jest czysto, pachnąco, a to też ważne.
Niestety pogoda nas nie rozpieszcza, musimy korzystać z grzejników elektrycznych, które są w domu zamiast centralnego ogrzewania.  Oby szybko zrobiło się ciepło! :)

Amelka ma się dobrze, właśnie się budzi. Uwielbia podwórko, dobrze jej tu. Klimat domu i otoczenia służy, widać to po tym, że zasypia po 19... :)

Chciałam dodać zdjęcia, ale nie chcą się załadować! :'(